Granatowe niebo, które nie otrząsnęło się jeszcze w pełni po deszczowych igraszkach i jednocześnie na tyle serdeczne, że pozwala słońcu wylegiwać się żółtym światłem na ścianach budynków sprawia, że odczuwam zachwyt. Tak się złożyło, że to zestawienie zaprowadziło mnie i mojego partnera, jakże wspaniałego w roli towarzysza spaceru, w kierunku morza, które, jak się dzisiaj okazało, jawiło się jeszcze niepokojem wywołanym trąbą wodną. A teraz spójrz jak wygląda z mojej perspektywy miasto, w którym żyję. Sopot.